Pilotaż skróconego czasu pracy będzie dostosowany do branż
Lewica zawnioskowała do MRPiPS o informację w sprawie uruchomienia programu pilotażowego dotyczącego skrócenia czasu pracy. Do 30 czerwca 2025 r. resort pracy ma przedstawić zasady i warunki tego przedsięwzięcia, by w kolejnych miesiącach ruszył nabór dla firm, instytucji i organizacji.
Szefowa MRPiPS wyjaśniła, że program pilotażowy jest elastyczny – model skracania pracy ma być dostosowany do potrzeb poszczególnych branż, wielkości przedsiębiorstwa i specyfiki danego sektora. Przypomniała, że będzie to pierwszy taki pilotaż w tej części Europy.
"Po pierwsze – wiedza zamiast uprzedzeń. Po drugie – dobrowolność, a nie odgórny przymus. Po trzecie – rozwiązania szyte na miarę, a nie jak od sztancy. To są trzy najważniejsze cechy i założenia pilotażu skrócenia czasu pracy z zachowaniem poziomu wynagrodzenia" – powiedziała Dziemianowicz-Bąk.
Podkreśliła, że ograniczenie godzinowego wymiaru pracy ma szansę być odpowiedzią na wyzwania związane z kryzysem demograficznym, rozwojem sztucznej inteligencji i postępującą automatyzacją.
Zwróciła uwagę, że czas pracy jest skracany w innych krajach Unii Europejskiej. Wymieniła m.in. Francję, Danię i Belgię. Jak podała, pilotaż będzie finansowany z Funduszu Pracy, a jego koszt to 10 mln zł w pierwszym roku realizacji.
Pomysł skróconego czasu pracy wzbudził dyskusję na sali sejmowej. Posłowie PiS krytykowali tę inicjatywę, nazywając ją "przedwyborczym populizmem".
"Ten populizm zmierza również do tego, aby zadać pytanie, czy Polskę jest na to stać" – stwierdziła posłanka PiS Anna Baluch.
Ewa Leniart (PiS) dodała, że program jest przedwyborczym "zabiegiem PR-owym".
Wątpliwości dotyczące skrócenia czasu pracy wyraził również wiceminister cyfryzacji, poseł Polski 2050-TD Michał Gramatyka. Zaznaczył, że może to negatywnie wpłynąć na jakość publicznych usług.
Z kolei Małgorzata Tracz (KO) poparła pomysł resortu, podkreślając, że to dobry krok w kierunku podniesienia poziomu życia i zadowolenia z pracy Polek i Polaków.
"Pracujemy, aby żyć, a nie żyjemy, aby pracować" – zaznaczyła.
Jak zauważył Adam Dziedzic (PSL-TD), 35-godzinny tydzień pracy już obowiązuje w niektórych urzędach miast i się tam sprawdza. Dodał jednak, że należy zbadać, jaki wpływ taki pomysł miałby na różne gałęzie gospodarki.
Anna Maria Żukowska (Lewica) zwróciła uwagę, że Polacy są jednym z najbardziej przepracowanych narodów w Europie, dlatego trzeba zbadać, czy taki pomysł może wpłynąć na wydajność pracy.
Ministra pracy, odpowiadając na pytania posłów, zaznaczyła, że zmiany mogą budzić obawy, ale pilotaż i dyskusja z nim związana są po to, by te lęki ograniczyć. Przypomniała, że krytyka pojawiła się także przy propozycji wolnej Wigilii, a ostatecznie udało się ją wprowadzić.
Podkreśliła, że "termin ogłoszonego pilotażu nie ma nic wspólnego z kalendarzem politycznym".
"Dzieje się to teraz, ponieważ właśnie teraz zakończyliśmy etap analiz i konsultacji z częścią przedsiębiorców, którzy samodzielnie wprowadzali skrócenie czasu pracy. Dokonaliśmy przeglądu tych analiz, wyciągnęliśmy wnioski i zdecydowaliśmy o przejściu do kolejnego, zgodnego z harmonogramem naszych prac, kroku" – powiedziała Dziemianowicz-Bąk.
Przekonywała, że "Polska nie musi być państwem, którego podstawową gospodarczą przewagą jest konkurowanie tanią siłą roboczą".
"Polska nie jest i nie musi być państwem na dorobku. Polska ma odpowiedzialnych, dobrze funkcjonujących przedsiębiorców, bardzo pracowitych obywateli i obywatelki i najwyższy czas, żebyśmy jako państwo i jako gospodarka zaczęli konkurować innowacyjnością, efektywnością i jakością tej pracy i jej dobrymi warunkami" – powiedziała szefowa MRPiPS. (PAP)
kkr/ kblu/ joz/ js/
